Przełożyła z litewskiego Izabela Korybut-Daszkiewicz
noce są ogromne
trois pensées musicales
1
zakwitły nocą twe brązowe piersi
a sprzyjający nam soczysty sierpień
zsyła szlachetny dar jasnowidzenia
musimy być – mierzymy westchnienia
jesteśmy odą dla niestałych ust
i dla jabłoni, dla mgły w dolinie
w którą powoli, ociężała, wchodzisz
tuż za słowikiem, zanurzona w śpiew
jeszcze nie ranek, kiełkujący ogień
i żyły liści, i białe pnie drzew
Najdelikatniejsza! obejmij kolana
miłości mały szary talizmanie
nikt cię nie słyszy, siedź tu i płacz
i czekaj, aż się rozleje vox d’enfant
pod moimi palcami, ogromna noc
dla tej ostatniej, Boże mój, ofiary
2
mrugał majeranek, dymem pachniało
lemiesz w ciemności o czaszkę uderzył
naprężamy się i wchodzi moje ciało
w twoją noc, u nocy wybrzeży
świecą błędne ogniki, niesiona przez fale
bieleć będzie jak szkielet w twym pokoju
tratwa tych, co w noc czarną odpływali
i noc czarna wyjrzy z oczodołów
lecz ty widzisz już zbawienne światło
w uduchowionych twarzach nietoperzy
i tymczasowość możesz zmierzyć łatwo:
ogień pożarów, echa złych przeżyć...
a kiedy liczę, jesteśmy tylko dwoje
my i ołtarza nadtłuczony brzeg –
chwila, co woła o jasnowidzenie
Najdelikatniejsza! obejmij mnie
obejmij i ogrzej, drewnieją białe ręce
korę zwilżyj w płomieniach, co tak giętkie są
i Boga ślepego przygarnij do serca
pieśnią świętą chantant dans la coupole
3
miłości mały szary talizmanie
wieczorem smyczki mietlic grają koncert
do słów Verlaine’a, w leśnych dzwonkach tonie
złotej poręby równy przedziałek
cicho szeleszczą ogniste wrzosy
ponad lasami, a głowa obłoku
płonie, jak gdyby wszystko pamiętała:
pancerz na piersi, krwią zbroczona klatka
oddziela naszą wolność i niewolę
jaskółka brzegówka (swoją zimną łapką)
już zdążyła zerwać twój brązowy owoc
a w pustyni miasta praw nie mamy żadnych
i już nie wiadomo, kto za kim jest, kto przeciwko komu
i tylko we śnie jakaś inna ręka
twoje płatki łagodnie rozchyli
i na moment dziwnie się odemkną
tajne światy - ratunek dla mej liry
Najdelikatniejsza! gorączkę
mierzy nam kwitnąca ręka, przytula
i na piersi kładzie opatrunek
i herbatą poi nas z piołunem
Najdelikatniejsza! już nie słyszę
co bredzi zwariowany drozd o świcie
gwiazdami sypiąc w ten najsłodszy sen
i ostatnią kroplę je vous aime
na wierzchołku naszym nadłamanym zapalając