Nie przychodzę ani przyjeżdżam, mogę tylko zajechać,
a ja w Poswolu, gdy bywało mi strasznie dobrze
lub bardzo źle, miałem dokąd pójść,
te wszystkie miejsca, które teraz żyją w moich wierszach,
te wszystkie słowa, które żyją wciąż, nie mogą znaleźć
swoich rzeczy, przychodzę ze słowami, rzeczy
nie czekają na nie, nie rozpoznają, na podwórku naszego domu
nie tylko pies, ludzie również podejrzliwi, chodzę,
może zamierzam okraść, odebrać ich najdroższy skarb,
zieleń posadzonej przez ojca jabłoni, przeze mnie wydeptaną ścieżkę
i tę, która prowadzi do drwalni umarłych, ich przyszłe wspomnienie
prowadzące do kresu nieżycia, jedyne miejsce, dokąd można przyjść.